Matrices is a long-term realization. It consists of 30 old sheets and the same old medical screens. Almost every day before going to bed, I stood in front of the hanging ironed sheet and marked the places I felt. I was making a record of traces, their archive. In fact, I showed where my skin hurts / itches / burns / burns. I used iodine for this purpose. It's a preparation for the sting for me. For the blow, for the pain. I guess it helped me somehow. When you name what you have a problem with, it becomes a little smaller. This kind of ritual gave me relief especially when things were bad.
What additionally touches me (?) is the used matter of the sheets where my traces mix with the traces of many other lives - people on the sheets get sick, love each other, die. Sometimes my traces are indistinguishable from those left years ago, and sometimes they are even invisible due to the unique oxidation of iodine on various materials.
Matryce to długoterminowa realizacja. Składa się na nią 30 starych prześcieradeł i tak samo stare parawany lekarskie. Prawie codziennie przed pójściem do łóżka stawałam przed wiszącym wyprasowanym prześcieradłem i nanosiłam ślady miejsc, które czuję. Sporządzałam zapis śladów, ich archiwum. Tak naprawdę pokazywałam tam, gdzie mnie boli/swędzi/piecze/pali skóra. Używałam do tego celu jodyny. Jest dla mnie przygotowaniem na ukłucie. Na cios, na ból. Chyba w jakiś sposób mi to pomogło. Jak nazwiesz to, z czym masz problem, staje się to jakieś mniejsze. Ten jakby rytuał dawał mi ulgę zwłaszcza, kiedy było źle.
Co mnie dodatkowo wzrusza (?) to zużyta materia prześcieradeł gdzie moje ślady mieszają się ze śladami wielu innych żyć - ludzie na prześcieradłach chorują, kochają się, umierają. Nieraz moje ślady są nie do odróżnienia od tych pozostawionych lata temu, a czasem są wręcz niewidoczne ze względu na wyjątkowe utlenianie się jodyny na różnych materiałach.